I.

Wracając z pracy mijam na osiedlu I. Jest śliczna. Szczególnie w migawce półsekundowego spojrzenia, kiedy z jej źrenic wywierconych w ciemnobrązowych oczach mój mózg może interpolować piękno, które jak głosi przysłowie tkwi w patrzącym. Umyśle, bo nie ciele, za które mi wstyd – za te włosy w nieładzie, bo poranny pośpiech nie zawsze odnajdzie miejsce na pastę, za te buty do wymiany od trzech miesięcy, za szczecinę niedogoloną, niechlujną. Najbardziej jednak chyba za nijakość. Kiedy byłem bowiem kimś innym I. miała dla mnie wiele uśmiechu. Całkowicie nieuzasadnionego. Uśmiechu siedemnastolatki. Jeszcze niewinnego, jeszcze nierozeznanego w swojej sile. Delikatnego, nieświadomego uśmiechu sprzed dekady. Dziś jej twarz poważniejsza, usta sprężyste, zmysłowe jak wtedy, grymas na nich jednak doroślejszy. Znikła figlarna dziewczynka, która robiła sobie zdjęcia w samolocie z wokalistą Ironsów. Jej półsekundowy szkic przywodzi na myśl businesswoman. Być może pracuje w korpo, może jest już bullshit-accountem albo wtf-managerem. Niewykluczone, że jej umiejętności miękkie są doceniane, a kontakt z klientem opanowała do perfekcji. Jej CV imponuje, a pewny chód raduje serce jej bossa, nawet jeśli jest tylko junior specialist albo applicant. Może też sprzedawać telefony w pobliskim salonie. Tak. Na pewno coś sprzedaje, bo kupiłbym od niej w ciemno. Nie widzi mnie, nie dostrzega, nie poznaje. To przewidywalne, zbyt mocno się zmieniłem, nikt mnie już nie poznaje. Nie czynię najpewniej dość pociągającego wrażenia, by trwonić na mnie czas, jak ja na własną przeszłość, na te twarze z osiedla, z miasta i z regionu, które pamiętam zawsze, których nie zapominam nigdy, które w pół sekundy rozpoznaję, twarze dzieci – obróconych w mężczyzn, dziewczynek – wykwitłych w kobiety, głupców – dziś w szmatach biedaków, kujonów – kończących fatalnie, kaczątek – dziś w skórach łabędzi. I tych kilku kobiet, które nie zmieniają się wcale. Najpierwsze sarny od zawsze. Na zawsze. Na palcach dłoni policzalne, wyjątkowe, najpiękniejsze. Minęła mnie I. Ma dwadzieścia pięć lat i jest śliczna.