Jestem pracownikiem korporacji. Dużej. Jednej z największych. Znacie jej logo. Nie muszę wymieniać nazwy. Jestem tego pewien.
Jako specjalista z doświadczeniem i nie najgorszymi umiejętnościami zarabiam minimalne sensowne pieniądze. Większość Polaków oburzyłaby się i powiedziała, że duże. Większość Polaków nie ma pojęcia o finansach. Najlepszym przykładem była niedawna sonda uliczna, w której pewna dziewczyna na pytanie, ile netto miesięcznie powinna dostać za pracę, by żyć godnie, odpowiedziała: dwa tysiące, no albo tyle co średnia krajowa, ale przecież nikt tyle nie zarabia. Większe pojęcie o pieniądzach miała pierwsza lepsza kuchta w dowolnej powieści Balzaca.
Być może bierze się to z inteligencji dzisiejszych bogaczy. Sto kilkanaście lat temu budowało się w centrum miasta pałac, zdobiło neobarokowymi sztukateriami fasadę, sufity rzygały złoceniami aż bruk lśnił, a robotnikom pękały z zazdrości oczy. Dzisiejsze wille schowane są w podmiejskich lasach za wysokimi ogrodzeniami. Ewentualnie mają podwórza tak rozległe, że przypominają parki. Już kilka lat temu pewien złodziej z Warszawy opowiadał mi o rezydencjach, w których nie sposób przebiec od budynku do bramy w sensownym czasie. Prawdziwe zamki natomiast mają własne lądowiska dla helikopterów i odrzutowców. Nie znajdziemy ich zdjęć na Instagramie. Czasami w jakimś dokumencie odważny dziennikarz zaryzykuje ujęcie z awionetki.
Prawdę jednak powiedziawszy jestem przekonany, że każdy z was zna kogoś, kto ma dom lub dwa i kupił córce lub synowi mieszkanie za gotówkę. Na pewno kojarzycie kogoś z majątkiem netto rzędu miliona polskich złotych. Żeby dorobić się miliona trzeba przez dwadzieścia pięć lat odkładać miesięcznie trzy i pół tysiąca PLN. To wbrew pozorom wcale nie jest dużo. Przy pięciuset-siedmiuset tysiącach w aktywach obrotowych nie sposób się nawet utrzymać przy życiu z odsetek (chyba, żeby zakładać maksymalną legalną roczną stopę oprocentowania, czyli czterokrotność stopy lombardowej, co obecnie daje 10%, a w praktyce jest nieosiągalne).
Nieco zapomnianą dychotomią, jaką w malutkiej książeczce napisanej sto sześćdziesiąt osiem lat temu stosowała dwójka Niemców, jest podział ludzi na tych, którzy utrzymują się ze sprzedaży swojej pracy oraz tych, którzy żyją z zysków, które generuje posiadany kapitał. Większość osób pojęcie proletariusza kojarzy z biednym, niewykwalifikowanym robotnikiem z XIX wiecznej fabryki. Tymczasem w oryginale proletariuszem był właśnie ktoś, kto handluje własną pracą, każdy swój oddech sprzedaje za odroczenie śmierci głodowej. Tak. To prawie każdy z nas.
Pamiętam, jak kiedyś pracowałem jako pakowacz w pewnej firmie oświetleniowej i jeden z pakowaczy powiedział znienacka: ‘Nigdy nie będę wolny!’
Jakiś czas temu zrobiło się głośno o wicepremierze i ministrze rozwoju Mateuszu Morawieckim. Medialny shitstorm wywołało jego oświadczenie majątkowe, z którego wynika mniej więcej tyle, że w samej tylko gotówce wicepremier ma 3,2 mln zł (…) Do tego dochodzą akcje warte ponad 3,8 mln złotych, są to przede wszystkim papiery BZ WBK, w którym Morawiecki pracował ponad dziesięć lat. W skład majątku wicepremiera i ministra rozwoju wchodzi też 150-metrowy dom na półhektarowej działce i drugi, 100-metrowy, na działce o powierzchni 2,8 tys. metrów kwadratowych. Jedyna nieruchomość, której wartość ujawnił, to 2-hektarowa działka rolna wyceniona na stosunkowo niewielką kwotę 110 tys. zł. I tak dalej i te pe. Więcej tutaj: http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/oswiadczenie-majatkowe-mateusza,175,0,1995183.html
Przycinając na krótko długą historię – Pan Mateusz pracował przez dekadę jako prezes BZ WBK i zarobił na tym ponad trzydzieści milionów PLN. W komentarzach czytamy, że jest obrzydliwie bogaty. Kolejny dowód na brak świadomości Polaków. Pan Morawiecki jest po prostu wolny. Uwolnił siebie i swoją najbliższą rodzinę.
Za uwolnienie jednego sługi można odsunąć od siebie ciężar zarządzania kapitałem i mieć czas na sprawy ważniejsze. Zdarza się to jednak tylko najzdolniejszym z poddanych.
Nigdy nie płacą niewolnikom wystarczająco dużo, żeby mogli się wyzwolić, tylko w sam raz, żeby mogli przeżyć i wrócić do pracy.
Prawdziwie bogaci są bardzo bogaci. Trzy najbogatsze osoby na świecie mają po 70 000 000 000 USD majątku. Oznacza to, że gdyby założyć cenę hektara na poziomie 35 000 PLN Warren Buffet mógłby kupić nieco ponad 25% powierzchni Polski.
Tak. Też w to, kurwa, nie dowierzam, ale 70 000 000 000 USD to ok. 280 000 000 000 PLN. Daje to 8 000 000 ha, czyli 80 000 kilometrów kwadratowych, a Polska liczy ich 312 679.
I nie musimy wcale szukać daleko, bo choćby bliski memu miastu Antoni Ptak posiada majątek szacowany na dwa miliardy złotych.
Z tych wszystkich przyczyn drażnią mnie stwierdzenia o naszej – specjalistów IT – zamożności. Mój Boże, jesteśmy zaledwie nieco lepiej opłacanymi wyrobnikami, wciąż o statusie niewolników, którzy nigdy, przy choćby największych oszczędnościach, nie dadzą rady się oswobodzić. Na dodatek nasz dobrobyt nie dość, że iluzoryczny, jest także kruchy. W ostatnich latach następuje migracja pewnych stanowisk pracy do Europy Środkowo-Wschodniej. Działa to na naszą korzyść, ale jest to naturalne grawitowanie kapitału w kierunku większego ROI. Kiedy tylko pojawi się głębsza niecka, natychmiast nasze życiodajne źródła popłyną w nowym kierunku. I jak szybko wtedy znikną te kilku, kilkusettysięczne oszczędności? Jak szybko banki zaczną wyrzucać wierzycieli w październikowy mrok, w listopadowy chłód? Wszyscy powyżej pewnego wieku w tym bawełnianym mieście widzieli już zapaść. Dzisiejsze fabryki przenieść jeszcze łatwiej.
Wiec czemu tak mało z nas ma w głowie pesymizm?
Cytaty pochodzą z listu, który w 1986 roku Charles Bukowski wysłał do swojego wydawcy. Pełna treść listu dostępna jest tu: http://booklips.pl/czytelnia/listy/charles-bukowski-o-wyzysku-i-pracy-na-etacie/