XIX

Trzeba za czymś tęsknić. Za przegraną fortuną, straconą miłością lub smakami dzieciństwa. Za banałami albo niezwykłością – kimś fascynującym i niecodziennym, kto musnął nas w swojej wyjątkowości i na lata napiętnował tęsknotą; za smakiem ust jakiejś cichodajki. Za czym konkretnie – to bez znaczenia. Dobrze jest jednak, pożywnie, od czasu do czasu oddać się nostalgii. Refleksja, szlachetny smutek, myśl wsobna, a nie w świat wycelowana, na dłuższą metę jest szkodliwa, ale od święta – przydatna, może i konieczna.

Moją tęsknotą jest wiek XIX. Moja ziemia obiecana, wyśniona tysiącem kartek powieściowych pejzaży. Szczyt rozwoju Europejskiej kultury, sztuki i nauki. Czas panowania przez kilka wybitnych narodów nad całym światem. Epoka geniuszy – fizyków, literatów, matematyków, chemików. Wynaleziono rower, prądnicę, szybowiec, żarówkę, samochód i radio. Balzac napisał Ojca Goriot, Hugo Katedrę najświętszej Marii panny w Paryżu, Wilde Portret Doriana Graya, Tołstoj Annę Kareninę, Dostojewski Zbrodnię i karę, a Dickens Klub Pickwicka. Moje miasto z 800 mieszkańców rozrosło się do 300 tysięcy i w kilka dekad z drewnianej osady eksplodowało w ponad siedem kilometrów kwadratowych wielkomiejskiej zabudowy.

Lektura Bohatera naszych czasów, jak każda lektura powieści z tamtych lat umocniła mnie w dekadenckim przekonaniu, że wielkość jest za nami. Prostota wypacza się w prostactwo, kultura osuwa się w jarmark i rynsztok, najwyżej zaś w drwinę pretendującą do sztuki, a wszelka ambicja zostaje z chamską bezczelnością wyśmiana. Może z wyjątkiem ambicji dorobienia się majątku lub sławy. Przez państwową edukację jesteśmy wszyscy skażeni prostactwem, a w tym oparze bezideowości, szyderczej ironii przeciw ideałom moralnym Pieczorin jest może nawet bardziej bohaterem n a s z y c h czasów, niż tych, co go uformowały.

Tyle, że przecież to bzdura. Nie zmienia się nic, a co najwyżej utensylia. Może budynki mamy brzydsze, ale za to auta ładniejsze od koni; natomiast ludzie? – ludzie identyczni, że aż dziwne. Pozostaje powinszować Rosjaninowi smaku i talentu – bo rzecz jest wspaniała, a i wpływ wywiera – sobie pogratulować zaś tej ewidentnej nad Michaiłem przewagi, że jest się żywym, nadal żywym, co może z zasług nie wynika, ale też nikt się raczej kłócił nie będzie, że jest jednak, tymczasowo przynajmniej, oznaką triumfu.